2016-11-20 17:01
meteor2017
(
3454)
- Gevonden
Rano wiatr miał być niezbyt silny, ale w godzinach okołopołudniowych miał się wzmóc (z kierunku SSE). Dlatego planowałem wycieczkę tak, żeby wracać z wiatrem w plecy... i wtedy zauważyłem wpis Werrony w skrzynce, no to napisałem do niej i ustaliliśmy że jedziemy tam razem.
Jako że przejeżdżałem pobliską szosą nie raz, to kojarzyłem drogowskaz do klubu (choć nigdy tam nie byłem) i nie potrzebowałem mapy, ani GiePSa by tam trafić. Najpierw zajęliśmy się skrzynką - miejscówka o tyle niebezpieczna, że trzeba bardzo uważać na czym się staje... łatwo przypadkiem stąpnąć na karton-gips który może się pod nami zarwać, polecieć w dół i zrobić sobie krzywdę. Podobnie ciężko dobrze ocenić które belki są konstrukcyjne i w miarę pewne, a które służą tylko jako szalowanie. A poza tym dach już częściowo przegnity i zaczyna przeciekać, więc z czasem i niższe belki będą gnić. W tej sytuacji wolałem trzymać się metalowej konstrukcji i ostrożnie najpierw obejrzeć gdzie można ukryć skrzynkę, a potem się dopiero przemieszczać. Werrona tym czasem zglądała po kątach... w pewnym momencie usłyszała jakieś głosy, więc poszedłem obejrzeć sytuację (to chyba było tylko echo), a w międzyczasie Werrona namierzyła skrzynkę. Okazało się że można tam dotrzeć asekurując się o tą metalową konstrukcję której się trzymałem.
Naszym zdaniem przydałby się spoiler (który pozwalamy sobie zamieścić), bo podczas poszukiwań trzeba przeczesać spory kawał poddasza (jak Werrona) i w ferworze łatwo o nieuwagę i nieostrożny krok, który może się źle skończyć.
Potem jeszcze znaleźliśmy wejścia do drugiego budynku - Werrona zdecydowała się na wędrówkę poddaszem, korzystając z tego że jest lżejsza ode mnie o jakieś kilkanaście czy dwadzieścia kilogramów. Ja wolałem zaś skorzystać z moich umiejętności wspinaczkowych i dostać się tam bezpośrednio. Moja droga okazała się o tyle lepsza, że Werrona przeciskała się po wełnie mineralnej i potem narzekała, że ją trochę kłuje.