To był taki kompletny spontan. Gdzieś mieliśmy jechać ale nie wiadomo gdzie i tak sobie przypomniałem o Bratoszewicach. Byliśmy tam już ale żeby zajrzeć do środka? Przecież od razu widać, że wszystko zawalone. To wejście pod oknami, jakaś para robi zdjecia ślubne, wreszcie chwila spokoju i skok do środka. Przeszliśmy kilka kroków... i nagle wszystko tamto zniknęło, jesteśmy w jakiejś bajce, baśniowa kraina. Obraz jak z Narni, dźwięk jak z reklamy wody Żywiec... i etap pierwszy. Tam też są dźwięki. I to jakie głośne. I ten spokój. Inny świat, obok tego codziennego. Staliśmy zauroczeni. Potem dalsze poszukiwania. I tam też wszędzie dźwięki. Inne. Bardziej groźne, bardziej tajemnicze. Ale wszystko to sprawia wrażenie jakby pałac był pełen duchów, dawnych mieszkańców, którzy ciągle tu chodzą, pracują, jedzą, odpoczywają, śpią. Tam wszystko żyje. Tylko zupełnie inaczej.
Do części pałacu strach wchodzić bo stropy się pozawalały. Ale i tak jeszcze dużo zostało do zwiedzania. Wielkie dzięki za tego kesza