Wracaliśmy z Łodzi po keszowaniu gdy nagle Wojna wybrzęczał coś innego niż marudzenie o jedzeniu. Mamy przed sobą multaka. Zapytałem jaki ma rozmiar jako że też przed mikrusami wolałem coś zjeść, a gdy usłyszałem odpowiedź to wszelkie cielesne cierpienia odeszły na bok. Oczywiście to że asfalt się skończył nie przeszkodziło nam w dalszej jeździe, ale Wojna azymut w krzakach pogubił i po jeździe na wstecznym musieliśmy pójść dalej z buta. Skrzynka zrobiła wrażenie na tyle że Wojna przestał marudzić na chwilę i to chyba będzie dla niej największym komplementem
Zapraszam do wspólnego keszowania : odynsraven@gmail.com :)