O matko, naryliśmy się jak te krety, bo złoty to miał być na pewno piasek. Kordy szalały, pies był nieusłuchany, a Cosi ominął miejsce ukrycia, bo były mrówki... Na szczęście tam wrócił i kesza podjęliśmyniestety kesz był pełen wody i nic poza tym. Logbook w złotym był, więc udało się wpisać, ale czujemy niedosyt tych atrakcji, które miały na nas czekać. Dzięki za kesza!