Czytając teraz logi i jak sobie drogę przypomnę to myślę, że skoro zaliczaliśmy kesza z Sebastianem to bardziej jak pewne że doszliśmy do niego "z zupełnie innej strony" i w związku z tym jeszcze lepiej,. bo na większej długości przeczyściliśmy sobą te kanały. Szkoda, że z miejscówki niewiele zostało ciekawego - ale na szczęście założyciel kesza pokazał nam to co w tym miejscu najlepsze. Ciuchy to się nawet na szmaty do podłogi nie nadawały:)
Dzięki i pozdrowienia. Ania i Marcin