Wpisy do logu [ŁK] morrison-1986 23x 1x 14x 1x Galeria
2016-04-24 15:05 żeliwny (3109) - Znaleziona
Skrzynka morrisonowa? No to jedziemy.. :D
Chociaż była niedziela, to obudziłem się dość wcześnie - widać eventowy grill z dnia poprzedniego nie wymęczył mnie wystarczająco mocno, ale to mogło mieć też związek z tym, że śpiąc nie obcuję z najlepszą dzielnicą Łodzi, Retkinią, a dzięki wczesnej pobudce mogłem dłużej napawać się urokami tej części miasta.
Dalej to wiadomo - poranne obrządki, czyli mycie, kupa (niekoniecznie w tej kolejności) i sprawdzamy mejla, czy coś tam nowego się nie pojawiło. Nic nie było, więc zerknąłem również na stronę OC żeby zobaczyć, co tam ludzie ciekawego popisali w skrzynkach traktujących o nich samych.
Tak oporządzony postanowiłem nie marnować tego dnia i pojechać do pracy, bowiem mam ostatnio sporo spraw rozgrzebanych i aż żal byłoby nie skorzystać z tych kilku(nastu) godzin ekstra. Dotarłem na miejsce, odpaliłem kompa i biorę się za swoje sprawunki, a tu nagle dzwoni morrison i pyta:
- Chcesz zaliczyć morrisonka?
A pytanie zadane tonem jedynym w swoim rodzaju, tonem, któremu nie sposób odmówić, tonem, którym wabi się dzieci do piwnicy pod pretekstem oglądania kotków, tonem, który morrison z uwielbieniem i premedytacją stosuje, gdy czegoś chce ;)
I efekt tego był taki, że oczywiście uległem i niedługo później ruszyłem. A w drodze do Towarzysza mijałem stadion (tfu) ŁKS-u (tfu, tfu, ch**), którego to klubu szczerze nienawidzę, bowiem uważam, że klub sportowy z danego miasta nie powinien się z nim wprost kojarzyć i lepiej żeby np. miał nazwę miasta doklejoną na siłę. A jeszcze lepiej jakby zamiast Łodzi była tam Retkinia, która jest najlepszym osiedlem na świecie i powinna zostać stolicą Łodzi i ją wchłonąć i udzielić swojej nazwy. I tak jechałem do celu i uśmiechałem się do swoich myśli.
Na miejscu Dawid przyznał mi, że bardzo długo się dziś ubierał, bo bardzo lubi pedalskie smsy, które mu wysyłam i z ostatniego tak się śmiał, że aż podarły mu się kalesony.
Co było naszym celem, jest oczywiste, ale po drodze postanowiliśmy odwiedzić kilka miejsc, bo były - po drodzeA że podróż najbardziej umila wartka rozmowa, toteż takowej się oddawaliśmy. Morriosn nie omieszkał wspomnieć mi, że ma pustą piwnicę i chciałby mi w niej coś pokazać, a uśmiechał się przy tym nad wyraz szelmowsko i lubieżnie. Ja postanowiłem zmienić temat i poleciłem mu ultrakwaśny kanał na jutubie, Kraina Grzybów, którego jak się okazało nie znał i tak gawędząc sobie wesoło dotarliśmy na miejsce.
Tam okazało się, że dołączamy do dwóch typów, którzy z twarzy podobni byli do nikogo, ale morrison - towarzyska dusza, postanowił rozeznać temat i poleciał do jegomościów ze swoją bajerą, którą zazwyczaj w podobnych okolicznościach sprzedaje:
- Cześć, jestem morrrison z oc! Może chcecie mnie bliżej poznać?
- Dzień dobry... eee, my tak tu przyjechaliśmy tylko pooglądać śrubokręty - odparli młodzieńcy speszeni.
- Acha, to wiecie, opowiem wam kawał, który bardzo lubię: Wiecie, co robiłaby kobieta, gdyby nie miała nóg? Zostawiałaby ślad, jak ślimak! HAHAHAHA!
Tu morrison uśmiał się, posmarkał i prawie zeszczał ubawiony setnie swoim wybornym dowcipem po czym wrócił do mnie, bo najwyraźniej zapomniał o przyczynkach, które kierowały nim, gdy ruszył w stronę dwóch miłych chłopców.
No ale skoro wrócił, to przystąpiliśmy do działania i zaczęliśmy zmierzać się z kolejnymi punktami tego kesza - w sumie całkiem sprawnie nam to szło. Towarzyszowi sprawniej, wiadomo, bo nagle gdy okazało się, że oto trzeba zejść poziom niżej, to ten skoczył na drzewo niczym małpa i już był na dole, a na jego ustach wykwitał uśmiech, bo piwniczne klimaty są mu miłe, o czym wszyscy wiedzą.
I tu taka małą dygresja, bo w piwnicy natknąć się można na logo MORTAL KOMBAT, przekozackiej gry o wyrywaniu kręgosłupów i do tego genialnego filmu w z wymarłego gatunku - karate, w którym prócz megafajnych potyczek rozbrzmiewa elektryzująca muzyka, która już zawsze kojarzyć mi się będzie z logo smokaA kolejne skojarzenie dotyczy naszego pierwszego razu, który to miał miejsce w lasku, w którym kręcono kilka lat wcześniej pojedynek Scorpiona i Johnny Cage'a ze wspomnianego filmu.
I tak w dobrych nastrojach dotarliśmy do finału tej skrzynki i opowieści, która towarzyszyła nam w kolejnych etapach.
A jeśli chodzi o samą skrzynkę, to odczucia mam dwojakie, bo całość generalnie mi się podobała i raczej nie mam powodów do narzekań, ale już jako kalka tworów morrisona sprawia się wg mnie średnio. A to głównie dlatego, że to wszystko jest zbyt ładnie napisane! Dawid lubuje się w ultrakiczowatch opowiadaniach o trupach groteskowo zwisających z żyrandola na własnych jelitach, na których dodatkowo nieszczęśników powieszono i przed śmiercią podpalono. O, to jest morrison pełną gębą, a do tego pisze on o tym z takim zaangażowaniem jakby sam chciał siebie przekonać jakie to wszystko jest straszliwe, potworne i wynaturzone. A tu? A tu wszystko trzyma się kupy, opisane jest ładnym i składnym językiem, co paradoksalnie jest wadą ;)
No bo sam przyznaj Ryjku, czy ten opis pasuje do jakiegoś horroru klasy Ż z lat 80'? Do Maniakalnego gliny albo Morderczych klaunów z kosmosu? No nie bardzo. A radosna twórczość morrisona tak i za to ją kocham :)
Dzięki!