Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy

 Wpisy do logu Kogut, baba i stara buła    {{found}} 26x {{not_found}} 4x {{log_note}} 6x  

2063662 2016-03-24 22:06 Victor+ (user activity7591) - Znaleziona

Plany na dzisiejsze popołudnie, aż do samego wieczoru, mieliśmy konkretne. Za cel obraliśmy sobie skrzynki niebezpieczne w Łodzi w kolejności: Osser x2, Anilana x2, Kolejland i na deser Fabryka z czerwonej cegły ;). Wspólnie wpadliśmy na pomysł, że przyda nam się jakiś doświadczony człek, który nie jednego urbexa widział. Mamy takiego jednego eksploratora w klasie, któremu wszystko co łódzkie i opuszczone jest znane jak własny pokój. Tak oto ekipa już w komplecie i jazda po skrzynki. Na pierwszy rzut Osser, trzeba w końcu zapoznać się z Marianem. Wejścia szukać nie musieliśmy, bo mieliśmy w składzie naszą tajną broń, która zna wszystkie dziury w tej fabryce. Szybkie wbicie do fabryki i o kurrrna, dlaczego nie wziąłem latarki?!?! Na szczęście dalej nie była już absolutnie potrzebna. W liczeniu schodków to zgubiłem się gdzieś tak przy 23, jednak po raz kolejny niezawodny okazał się nasz kolega Ignacy Kołłątaj ;). Doszliśmy do wspomnianego 95-go schodka i ojjj, chyba się gdzieś pomyliłem. Opuściliśmy etap pierwszy i udaliśmy się intuicyjnie po etap drugi. W zasadzie to nasze przypuszczenia były trafne i byliśmy już kilka metrów od kolejnego etapu, jednak zdecydowałem się na telefon do JAśka, żeby to iść na pewniaka i nie błądzić po obiekcie. Jak już JA naprowadził nas na właściwe tory to w try miga znaleźliśmy uczciwie pierwszy etap. Etap ten potwierdził, że szukaliśmy już w dobrym miejscu. Tam ponownie zabłysnął nasz przyjaciel Kołłątaj i szybko namierzył wskazówkę. Ta była na tyle jasna, że kolega doskonale wiedział czego szukać, a w zasadzie to wiedział gdzie to jest. Ja z Safrinem tylko szliśmy za przewodnikiem. Podpowiedź była konkretna lecz obszar poszukiwań już trochę mniej. Przyznam się, że nawet tam nie wlazłem, bo zrobił to pierwszy Kołłątaj. Skoro chłopak się tak wyrywa to nie będę mu zabraniał. Wydaje mi się, że po pół godzinie to bym tam wszedł, ale musiałbym odmówić wszystkie zdrowaśki i w zasadzie porządnie się zmotywować. Ale jak mówiłem, mieliśmy naszego akrobatę i to on wykonał wszystko za nas. 

Czy to koniec? Ojjj nieeee to dopiero wstęp. 

Wpis dokonany, skrzynka odłożona. Został jeszcze jeden kesz w tym obiekcie, ale to już spontan na 100%. Co najtrudniejsze to za nami. I w zasadzie tak było, tylko głupi ja sobie aż zanadto zakodowałem spoiler z kesza Fabryka Adama Ossera i za wszelką cenę szukałem go na każdym piętrze, gdy ten siedział sobie na współrzędnych poza obiektem... Obleźliśmy całą fabrykę, każdą kondygnację, każdy kibel i nic nam nie wpadło w oko. Postanowiłem zadzwonić tym razem do nila. Naprowadził nas oczywiście do celu, a ja całą irytację kumulowałem w sobie. Będąc już na dole postanowiłem wykonać szybki telefon do wujka. Koledzy wyszli już z budynku, a ja jakieś 20 metrów za nimi się ciągam. Wychodzę i ja, a ich wcięło. Rozglądam się w koło, rozmawiając przez telefon, po chwili widzę, że machają do mnie rękami. Usłyszałem chyba słowo ''policja'', co skutkowało momentalnym zerwaniem połączenia i przybiegnięciem do kolegów. Tak, dobrze słyszałem. W sumie to i tak już nas widzieli, więc nie ma sensu się chować, a tym bardziej ewakuować. Czekanie jest najgorsze, więc postanowiliśmy się zająć lokalizowaniem kesza. Jednak i tak w głowie układaliśmy sobie gadkę, która niebawem będzie miała miejsce. Długo nie trzeba było czekać, aż zza ściany wyłoniły się dwie postacie w czarnych kombinezonach. Ja oczywiście zajęty robieniem zdjęć ;), no bo co innego możemy tu robić. Zbliżają się, my czekamy i się zaczyna:

- Dzień dobry

- Dzień dobry

- Co panowie tu robią- zapytał jeden 

- A no, interesujemy się takim starymi budynkami i robimy im zdjęcia- odparłem nadzwyczaj ze stoickim spokojem 

- Ooo to fajne macie zajęcia- zagadywał drugi policjant 

- No tak tak, zawsze nas to interesowało jak to kiedyś mogło wyglądać, ale co z tego jak i tak wszystko rozkradzione przez bezdomnych- wtrącił Kołłątaj

Widząc, że drugi z policjantów bardziej garnie się do rozmowy postanowiłem ciągnąć dalej i powiedziałem jedno magiczne i zarazem bardzo prawdziwe zdanie, które to nadaje się do prawie każdej trudnej sytuacji w Łodzi.

- Widzi pan, taka oto fabryka, przetrwała dwie wojny, potrafiła się odbudować, aż ją sprzedali i wszystko szlag trafił

W oczach drugiego funkcjonariusza pojawił się błysk w oku, widocznie trafiłem z tematem w centrum jego zainteresowań.

- Dokładanie, jak pan mówisz, to jest straszne

Rozmowa się zawiązała, jednak co chwilę przerywał nam ją ten pierwszy.

-Skąd panowie są?

-A no ja z Teofilowa, z Rydzowej- odpowiedziałem 

-To jest tam koło domu kultury? ''Relax'' się nazywa chyba? 

-No tak, bardzo blisko- odparłem 

 -No to musicie uważać, żeby mnie nie spotkać ;)- dodał z uśmiechem 

Po czy rozmowę, przerywa drugi z funkcjonariuszy:

- A byliście może w szpitalu Helleny Wolf, to jest tam przy yyy tej no, tam, Wojska Polskiego, te okolice

- Tak, tam na Łagiewnickiej. Eeee tam, tam już nic nie ma, zostały same ściany- odpowiedział Kołłątaj 

- A jak już mówimy o upadku polskiego przemysłu to pamiętam jak jeszcze niedawno w Nysie byłem. Wiecie co tam produkowali? - zapytał 

- No chyba samochody, co? - odparliśmy z uśmiechem 

- Tak tak, jeszcze był jakiś zakład motoryzacyjny koło Sanoka, nie pamiętam tak się ta miejscowość nazywała - ciągnął dalej 

Na to pierwszy policjant dołączył do rozmowy i wymienił nazwę tej miejscowości i kontynuował:

- Panowie, dostaliśmy wezwanie, że ktoś chodzi po dachach i bomby podkłada. Jakaś starsza pani dzwoniła i przyjechaliśmy sprawdzić czy nie instalujecie jakich ładunków ;)- powiedział z ironią 

- A nooo tak, po tym co ostatnio słychać to ludzie przestraszeni i się boją

Kołłątaj coś tam wspomniał o bezdomnych i złomiarzach na to pierwszy udzielił na lekcji:

- Wiecie Panowie o bezdomnych, tną wszystko co metalowe, wycinają nawet zbrojenia ze stropów, są one naprawdę bardzo osłabione i wystarczy, że wejdzie na nie ktoś kto waży 50 kilo i tak z czwartego piętra może znaleźć się na parterze- koloryzował funkcjonariusz 

My tylko przytaknęliśmy, żeby nie ciągnąć już tej rozmowy. Chyba mamy ciut większe pojęcie na ten temat i doskonale widzimy w jakim stanie jest budynek. Zostaliśmy pouczeni i zaczęliśmy kierować się w stronę furtki. Spacerkiem podążaliśmy w stronę keszowozu rozmawiając oczywiście z patrolem o najróżniejszych budynkach, fabrykach, szpitalach itp.

I co się ciekawego jeszcze dowiedziałem. To, że od ulicy Zarzewskiej odchodzi ulica, przy której znajdował się polski szpital (w kamienicy), działający podczas 2WŚ, a okupant niemiecki nie wiedział o jego istnieniu przez całą wojnę! Ile w tym prawdy nie wiem. Zaraz będę grzebał w internecie.

Podsumowując: TFTC ;)