Wpisy do logu Mogiła na skarpie Rawki 37x 0x 9x 6x Galeria
2016-03-13 09:25 Dombie (1928) - Znaleziona
Ten kesz to studium przypadku potwierdzające prawdziwość porzekadła "do trzech razy sztuka".
Za pierwszym razem naszą próbę podjęcia kesza spacyfikowały pomieszkujące w sąsiedztwie jego skryjówki dzikie pszczoły. Od tego momentu nazywamy sobie zresztą roboczo to miejsce pszczelim hotelikiem. Zamiast kesza moi Hobbici dorobili się medali dla pogromców dzikich pszczół, które sprezentowała im obecna z nami tu wówczas Werrona (medale przechowują zresztą do dziś), a ja - mimo, że stosunkowo najlżej pokąsany - dorobiłem się potężnie spuchniętego ramienia i uda, bo w ferworze walki powyciągałem pracowicie pszczele żądła Hobbitom, ale zapomniałem zrobić to samo z tymi, które utkwiły w mojej wielorybiej tkance (jak widać wrażliwej pomimo swej wielorybiości).
Za drugim razem pszczoły oddaliły się z miejsca zbrodni (pewnie odleciały do ciepłych krajów), ale trafiliśmy na tak zmrożoną glebę i wszystko, że potrzebne byłoby zdaje się TNT, którego obecnie nie sprzedaje się w każdym kiosku (jak widzę i słyszę niektórych wodzów i wodzianki naszego narodu to czasem szczerze tego żałuję...).
Z trzecim razem chcieliśmy więc wycyrklować w jakiś okres pomiędzy zmarzliną i pszczołami. Początkowo nie mieliśmy tego miejsca w naszych dzisiejszych planach, ale po wczorajszym podjęciu przez Kerama (z powodu mojego podglądactwa tejże skrzynki wieści o owym podjęciu dotarły do mnie szybko, zresztą sam Keram również mi o tym doniósł nie omieszkując się przy tym pochwalić przelotnym kontaktem z bobrem) pingnęło mi, że przecież będziemy mieli prawie po drodze na naszą dzisiejszą wyprawę SŁkową. A skoro nie przeszkadzało mi, żeby pewną razą prawie po drodze do roboty Zawiercia zaliczyć pewną skrzynkę, której mi brakowało do podjęcia Mariana i skoro nie przeszkadzało mi, żeby inną razą prawie po drodze do Warszawy podjechać sobie po pewnego FTFa, to dzisiejsze prawie po drodze było naprawdę po drodze.
Dziś poszło jak po maśle . I dobrze, bo ważna była każda cenna minuta, ponieważ czekało nas dziś spore wyzwanie - chcieliśmy odwiedzić tyle skrzyneczek na SŁce, żeby w komplecie zakwalifikować się na zaliczenie całej ścieżki. A ze względu na okoliczności rozmaite oznaczało to konieczność przejechania niemal całej obecnej ścieżkowej trasy poświęconej tej znamienitej linii kolejowej. I przecież nie tylko o kilometry tu chodziło. Może bardziej o to, że w większości wypadków SŁkowych keszy nie podejmuje się w trybie rach-ciach-ciach... Dlatego uznaliśmy, że szybkie i sprawne podjęcie tego kesza to dla nas najlepsza wróżba przed dzisiejszymi SŁkowymi trudami .
I tylko bobra gdzieś wcięło... Może w ślad za pszczołami też odleciał do ciepłych krajów? Bobrze ślady jednakowoż pozostawił tu bardzo liczne.
Dzięki za tego znakomitego kesza!