Log entries Wczasy pod brzozą
12x
0x
4x
1x Gallery
2016-03-03 18:20
Dombie
(
1928)
- Found it
No więc tak:
Ten kesz miał być naszym dzisiejszym gwoździem programu. TO, że przy okazji zgarnęliśmy dwa inne lokalne FTFy i jednego lokalnego TTFa, to były tylko takie przystawki przed daniem głównym, które mieliśmy sobie degustować tutaj. Samą zagadkę rozkminiłem trzynaście sekund po wyświetleniu sobie strony z nowo opublikowanym keszem. Miałem trochę łatwiej, ale nie zamierzam wcale powiedzieć dlaczego. Powiem jedynie tyle, ze moje synapsy miały stosunkowo niedawno możliwość przesłania impulsów o dość podobnym brzmieniu, dlatego nie miałem problemów z ponownym wejściem na odpowiednią częstotliwość.
Potem musiałem jedynie poczekać na sposobność przybycia w te rejony, a ponieważ wiedziałem, że wkrótce czeka mnie wyjazd służbowy w nieodległe stąd miejsce, to miałem jedynie nadzieję, że synapsy innych keszowników nie zadziałają podobnie do moich. Do pełni szczęścia potrzebowałem jednak towarzystwa, ponieważ samotnie raczej nie zapuszczam się w tego typu miejsca. Moja wyobraźnia płata mi wówczas takie figle, że może lepiej przemilczę. Pozostało więc tylko omówić z Werroną tryb i sposób organizacji tej eskapady. Sęk w tym, ze ja mam tu niedaleko jutro i pojutrze do zrobienia pewną robotę, a Werrona zasadniczo chciała się dziś wieczorem znaleźć w swoim własnym domku. Na szczęście Werrona ma dość pokaźnego fioła na punkcie rowerowania i stwierdziła, że ja sobie pojadę po keszu do pracy, a ona sobie wróci te prawie 100 kilometrów na rowerze. Ja już jakiś czas temu wyrobiłem w sobie umiejętność niepadania trupem, kiedy słyszę coś takiego, więc po prostu kiwnąłem głową z zadowoleniem.
Na miejscu okazało się, że wejście na terne nie musi wcale być tak proste, jak byśmy chcieli. Ostatecznie udało się nam zmylić czujność lokalnych mugoli i znaleźć słaby punkt w murach obronnych i je sforsować. Trochę sobie żartuję - jestem bardzo wrażliwy na punkcie naruszania czyjejś własności i ingerowania w czyjąś prywatność. Tutaj nie miałem żadnych skrupułów. Obiekt jest ewidentnie porzucony, niepilnowany, nieoznakowany... Nie jest niczyj - na pewno jest czyjś, ale nie zamierzaliśmy z Werroną niczego niszczyć, dewastować, kraść, pożyczać, przylepiać sobie do rąk, wyłamywać itd. Jeśli gdzieś wchodziliśmy to tylko dlatego, że były tam niezamknięte drzwi. Nasza wizyta w tym obiekcie nie spowodowała żadnych zmian i zniszczeń. Niestety, między założycielem a nami KTOŚ inny tam był. I ów inny ktoś spowodował zniknięcie prawie wszystkich etapów zainstalowanej tam przygody. Wprawdzie dwa etapy pozostały, ale tak się składa, że były to etapy o relatywnie niewielkiej wartości materialnej. A te inne etapy - między innymi ten na "ś", czy na przykład ten na "a", który był tam gdzie trzeba selfie, czy wreszcie ten na "f" - one zniknęły. A właściwie to... zostały zniknięte. Co do tego nie było najmniejszych wątpliwości. Jeszcze zanim skonsultowaliśmy to z Ojcem Założycielem wyczuwaliśmy zmiany w tutejszej czasoprzestrzeni...
Spędziliśmy w tym miejscu dużo czasu. Ma ono niesamowity klimat. Szczególnie niektóre z tutejszych obiektów... To co powiem zabrzmi może trochę dziwnie - ja bym tu kesza nie założył, więc z jednej strony może dobrze, że go już nie ma... Ale ja tak mówię, bo ja sam bym tu w ogóle nie wlazł. I to wcale nie dlatego, że to miejsce jest czyjeś. Bo to miejsce jest już opuszczone... martwe... w tym sensie jest ono... niczyje... Powody są inne.
Skoro jednak ten kesz został założony i gdyby przyjąć, że odwiedzający to miejsce keszownicy TYLKO rozwiązywaliby zagadkę, to bardzo szkoda, że ten kesz prawie w całości był się ulotnił...
Sam nie wiem, co o tym wszystkim sądzić... To miejsce pobudziło we mnie wiele emocji... Bardzo różnych... Nie oceniam go i nie rekomenduję, ale jednocześnie na swój sposób rekomenduję. To jest jakby innego rodzaju rekomendacja... Taka, której nie da się wyrazić zieloną gwiazdką... Mam nadzieję, że Ojciec Założyciel i inni zrozumieją o co mi chodzi. Nie da się ot tak "załatwić" takiego miejsca zieloną gwiazdką...
Mogę natomiast podziękować za przyprowadzenie w to miejsce! To było niesamowite przeżycie!
EDIT: PS. Ach!!! I bardzo bardzo cieszę się, że to moja skrzynka numer 900! Co ciekawe - wcale jakoś tego nie wyliczałem... To warto uczcić toastem