Takie "mobile" to ja mogę zaliczać z przyjemnością. W pewnym momencie "kesz" zatrzymał mi się przed nosem. Logbook namierzyłem od razu, ale... Po pierwsze - nie mam się czym wpisać. Po drugie - za duży przypał. Masa ludzi i bałem się, że spalę kesza. Jednak chwilę później znalazłem pisadło i zabrałem się do wpisu. Kopnął mnie nawet zaSZCZYT wpisać się na jednym ze SZCZYTÓW logbooka! Pisadło odłożone, cert zabrany i..... mobilniak ruszył w dalszą podróż. Co ciekawe - mijał mnie potem jeszcze kilkanaście razy.
Dziękuję!