Wpisy do logu Osiedle Wilga - Finał 51x 0x 3x 1x Galeria
2016-02-26 11:40 Dombie (1928) - Znaleziona
Po tym jak przekonaliśmy się, że mamy dość farta i że pamiętamy jeszcze co nieco z dzieciństwa zajechaliśmy do ukrytej w leśnych ostępach hacjendy Ojca Założyciela, gdzie umówiliśmy się na spotkanie z nim i Lady Moon. Planowaliśmy wspólnie wyprawę do dzisiejszego "gwoździa programu", ale zanim to nastąpiło po drodze zahaczyliśmy jeszcze o kilka miejsc.
To było pierwsze z tych miejsc. Podobnie jak w przypadku bajkowego quizu, również i tego kesza "napoczęliśmy" już w zeszły piątek. Dziś pozostało nam tylko wykorzystać zebrane w pocie czoła dane i sfinalizować dzieło.
Pierwszy etap kapitalny! Ojciec Założyciel już nas bardzo przyzwyczaił do wysokiego poziomu połączonego ze świetną intuicyjnością Jego keszy. Zdobywanie takich skarbów to prawdziwa przyjemność - dla mnie nie ma nic gorszego jak mozolne próby wykminienia, co też autorowi strzeliło do głowy i jakie przemyślne pułapki zastawił na poszukiwaczy. W wilgowych keszach nie ma żadnych przemyślanych pułapek, żadnych drugich den i innych podobnych wynalazków. Jest esencja keszowania - czasem szybka i rach-ciach-ciachowa, a czasem wymagająca dłuższego spaceru, czy pozbierania różnych danych. Ale żaden kesz nie jest przekombinowany, a przy tym naprawdę wszystkie są bardzo przyjemne - nawet te najprostsze. Finał też taki jest. Jeśli zrobi się wszystko tak jak trzeba, to idzie się do kesza jak po czerwonym dywanie . Ja osobiście bardzo to lubię!
No a potem już tylko finał. I tu muszę paść na kolana i posypać głowę popiołem. Otóż bowiem, kiedy tydzień temu zdobywaliśmy z Werroną różne wilgowe atrakcje, przy jednym z keszy (oczywiście nie zamierzam mówić przy którym) Werrona pokazała palcem na COŚ i powiedziała: "Tam ukryłabym finał". A ja niewdzięcznik i niedowiarek pomyślałem sobie: "Ot Werrona coś tam sobie plecie". No i co? No i oczywiście dzisiaj, kiedy ujawniły się już nam kordy finału finału okazało się, że jest on właśnie dokładnie tam gdzie pokazywała Werrona. I gdybyśmy tydzień temu tam sobie skręcili to zdobylibyśmy finał finału - jak to się w Żyrardowie mawia - metodą na Wallsona. Wstyd mi było tym bardziej, że Werrona podeszła do owego CZEGOŚ i wyciągnęła kesza pierwszym sięgnięciem ręki... No i jak tu się nie cieszyć, że ma się możliwość keszowania z taką czarownicą???
Jako okoliczność łagodzącą chciałbym może jedynie nieśmiało powiedzieć, że gdyby Werrona użyła nieco bardziej... analitycznych argumentów to pewnie słuchałbym Jej wówczas z większą uwagą. To by musiało brzmieć mniej więcej tak: "Logicznie rzecz biorąc, Mototramp powinien ukryć finał finału w tamtym CZYMŚ". Takie argumenty bardzo przemawiają do mojej prostej duszyczki i zapewne lepiej wsłuchałbym się w Jej słowa. Ale w niczym nie umniejsza to mojego wstydu. Przepraszam Cię Werrono, że Cię nie posłuchałem! Chciałbym móc dodać, że nigdy się to nie powtórzy, ale - kurcze blade - tego nie mogę zagwarantować .
Dzięki za tego kesza!