Najpierw przygotowanie w domu: dokładne wyznaczenie miejsca. Pierwszy atak w sobotę wraz z ekipą Patyków i Chat Noir. A później właściwie każdego wieczora po godzince (mieszkałem tuż obok). Dwa razy, a szczególnie w jednym miejscu aż podskoczyłem z radości, gdy wynalazłem kolejne perfekcyjne miejsce na schowanie kesza. Mały feler polegał na tym, że kesza tam nie było.<br />
Ale pewnie gdzieś tam jest i pewnikiem szczerzył do mnie zęby w szerokim uśmiechu, gdy go mijałem nie raz. <br />
Jeszcze się spotkamy kolego