I to się nazywa mieć rękę do keszy. Chester, chapeau bas. Nie wiem, jak to załatwiłeś, że gdy przyjechaliśmy na miejsce w całym Orłowie wyłączyli światło na dłuższy czas
Zeszło się nam ze cztery godziny Ale zabawy było co nie miara. I mimo, że kończyliśmy kole pierwszej w nocy to wszystkie maluchy były pełne życia. Wielkie, wielkie dzięki za super przygodę. PS. pozdrawiamy nowopoznanych keszerów :)