Pierwszy etap znaleziony po czasie. Pierwotnie miałem go prawie w ręce, ale uznałem to za pewien element. Po pewnym czasie się wróciłem.

Po zapoznaniu się z finałem zrobiliśmy wielkie oczy, po czym dumnym (i jakże zabawnym) krokiem udaliśmy się na miejsce. Na miejscu Nati szybko zauważyła, więc do mnie należało zadanie "zdobycia". Podjąłem go połowicznym sposobem. Ręce się trochę trzęsły. Po wpisaniu odłożyłem go już zalecanym sposobem. Bawiliśmy się niesamowicie. Dobrze, że pod osłoną nocy. Dziękuję za zabawę i niesamowicie wymyślonego kesza!