Wpisy do logu S-Ł: Zjazd z CMK 53x 0x 5x 5x Galeria
2015-08-19 13:00 Dombie (1928) - Komentarz
Po lekkim, łatwym i przyjemnym zaliczeniu "niezależnego skrzyżowania" obu dróg żelaznych, pełni energii i nadziei pognaliśmy dołączyć do kolekcji łącznik wyżej wymienionych. Myślałem sobie, że skoro tam trudność terenu wynosiła 2,5, a tutaj tylko 1,5, to - mówiąc kolokwialnie - wciągniemy ją jedną dziurką od nosa...
No i ups . Albo jak kto woli klops.
Świat wokół nas zmienia się niestety bardzo dynamicznie... Z drogi do kesza, o której wspominają w swoich logach Brym i Azymut nic już chyba nie zostało. To znaczy jechaliśmy kawałek czymś, co przypominało drogę wzdłuż torów, ale po 100 metrach wyrób drogopodobny rozmył się wśród ścierniska i tyle go widzieli. Zawróciliśmy więc i ulicą Graniczną, a następnie polną drogą dotarliśmy do małego lasku przy torach, gdzie zostawiliśmy keszowóz tak mniej więcej na N 51° 57.953' E 20° 28.279'. Miałem nadzieję, że znajdziemy bezpieczną ścieżkę wzdłuż torów, o której pisze Matka Założycielka i faktycznie przez jakieś kilkadziesiąt metrów ścieżka była wyraźna i miła, ale potem gdzieś ją wcięło i dalej trzeba było już przez pole. Na szczęście kukurydza nie obrodziła za specjalnie i dojście było dość przyzwoite. Niestety, im bliżej kordów, tym większy ogarniał mnie niepokój, bo teren pomiędzy polem, którym pomykaliśmy a torami, na którym to terenie znajdował się nasz cel stawał się coraz bardziej przygnębiającą plątaniną krzoli wszelkiej maści pomieszanych z ewidentnie powycinanymi i niesprzątniętymi wcześniej tu rosnącymi krzolami i drzewkami. Nareszcie dotarliśmy na miejsce i nawet znaleźliśmy spojlerowy płotek, a przynajmniej tak nam się wydaje, że to ów płotek, ponieważ jego obecny wygląd mocno się różni od uwiecznionego na fotce. Mówiąc oględnie trochę się w międzyczasie postarzał... Najgorsze jednak było to, że - podobnie jak cała okolica - był przywalony wszelkiej maści większymi i mniejszymi gałęziami z nieuprzątniętej ścinki. W akcie rozpaczy wykonaliśmy pierwszy dzisiejszego dnia telefon do Matki Założycielki licząc na to, że może jakiś zapamiętany przez Nią znak szczególny pozwoli nam namierzyć kesza, ale niestety pomimo dalszych poszukiwań i prób podnoszenia gałęzi musieliśmy się poddać. Na dodatek nasz dzisiejszy mugolski towarzysz zaczął chyba już mieć dosyć poszukiwania skarbów, bo ni z tego, ni z owego zapytał - wtedy jeszcze dość nieśmiało - czy dużo jeszcze takich miejsc musimy dzisiaj odwiedzić . No dobra - może z marketingowego punktu widzenia należało w pierwszą wyprawę zabrać go na jakąś mniej wymagającą trasę, ale moi Hobbici tak mnie już przyzwyczaili, że trudne miejsca nie są im straszne, że w ogóle o tym nie pomyślałem. Podjąłem więc decyzję o odwrocie. Kiedy wracaliśmy to tak w połowie drogi między keszowymi kordami a wspomnianym miejscem postoju naszej maszyny zwróciłem uwagę na dość już wyrośniętą grupkę drzew - jakieś sosny i brzozy, wokół których teren jest dość czysty. Może tam byłoby dobre miejsce na reaktywację? Bo zdaje się, ze chyba takowa będzie potrzebna .