Log entries Muzeum Energetyki
163x
2x
6x
2x Gallery
2015-07-11 18:01
A walon
(
3273)
- Found it
#38 (94)
"Bzzz, chyba ja już jestem nienormalny". To jest poważna sprawa, ze zgłoszeniem; musiała trochę poczekać, choć nie cierpiąca zwłoki.
Popieram całkowicie głos:
"2012-11-13 15:00 ochkarol (1820) - Znaleziona
15:00
Czegos bardziej bezmyslnego jescze nie widzialem. Autorzy pokonuja kolejne granice ignorancji i braku wyobrazni.
Sadzicie, ze niezpieczne jest sasiedztwo ruchliwej drogi?
ZDECYDOWANIE ODRADZAM POSZUKIWANIE TEGO KESZA Z DZIECMI.".
Jeśli jesteście z dziećmi, zaparkować samochód przy Muzeum i przyjść bez nich. Kilka razy już widziałem rodziny keszujące z dziećmi; kto "logiczniej" odszukuje miejsce kesza - brzdące (tylko o niespodziankach myślą); kto jest szybszy - brzdące (jakby miały po 100 nóg); kto jest szybszy w podejmowaniu kesza - brzdące (jakby miały po 200 "ręcy"). Jak dzieciak zobaczy tatę podejmującego kesza w Muzeum Energetyki to co - nie podejmie próby sam w innym miejscu, nawet jeśli nie jest w trakcie poszukiwań?????
Zgłaszam ten kesz do archiwizacja (oczywiście zmiana maskowania by wystarczyła). Mam co najmniej dwa powody.
1) Negatywnie opisałem kiedyś jeden kesz z uwagi na niebezpieczne podejście (sam podchodziłem przy super pogodzie, suchym podłożu, bez śniegu, z kijkami i "uprzężą" własnej roboty). Następny wpis był o zjeździe niekontrolowanym po stoku, zadrapaniach (dobrze, że nie o złamaniach) i utracie telefonu. Na równoległym portalu okazało się, że już ktoś wcześniej zjechał. Tylko jeden ze zjeżdżających odpuścił - zatem takie kesze muszą być przenoszone w bezpieczne miejsce.
2) Przy podejmowani keszy zetknąłem się trzy razy z gniazdem os. Drugi kesz/gniazdo było oderwane (albo nieostrożny keszer, albo pozostający w obrębie swojej głupoty jakiś niszczyciel. Pozostało dno gniazda i ślady po klejeniu; kesza nie znalazłem. Za trzecim razem po bezowocnych poszukiwaniach, wziąłem długopis, by sprawdzić gniazdo wewnątrz; jeszcze przed tym zrobiłem kilka zdjęć i w kadrze coś się poruszyło. A potem jeszcze jedna, i kolejna, i jeszcze jedna - kilkanaście os, w te i we wte nagle zaczęły kursować jakby się im przerwa obiadowa skończyła. I tak uniknąłem konieczności podjęcia próby latania po lesie z prędkością większą od tej, z jaką poruszają się wściekłe osy.
Po dwóch, trzech razach - emocje keszowania eliminują rozsądek, a dziecko nie musi go mieć w ogóle.
Teraz z innej beczki. Już nie raz czytałem o Mugolach, którzy tylko utrudniają życie, o stonce turystycznej - wszystko jakoby wrogie keszerom. A ja doświadczyłem sytuacji, kiedy trzymam kesza "Muzeum Energetyki" jakieś 10 m od maskowania, a tu przybywa dwoje nowych keszerów. Nie dam im logbooka do rąk bo stracą możliwość zabawy; nie mam jak kesza odłożyć bo zerkają na mnie ukradkiem (robiłem za Mugola). Dobrych kilka minut minęło zanim przestali krążyć i zajęli się tabletem w poszukiwaniu komentarzy wcześniejszych odkrywców. I wtedy bezczelnie, półtora metrów za ich plecami, nieomal na ślepo (bo patrzyłem się na nich) schowałem kesza w maskowaniu (dobrze, że tam jakiegoś oryginału nie było, bo by mnie oświeciło) i jak gdyby nic zacząłem z nimi gadać. Ale to była JO-rozmowa - jak "Ach, co to był za ślub", jeszcze mnie namówili do powrotu do kesza "Q18 - Wodospad Szklarki - OP5D49", że jest, tylko się "zezwierzęcił". Już tylko takie spotkania uzasadniają sens keszowania.
Jednak zgłoszę skrzynkę - na początek do"Potrzebny serwis".
Pozdrawiam wszystkich JO-Keszerów i Keszerów, i tych z Bydgoszczy też. I dziękuję Właścicielowi I&F choć nie akceptuję jego pomysłu.