No, wreszcie. Po zagonieniu do roboty wszystkich dwóch szarych komórek, udało się.
Niesmowitym zaskoczeniem dla mnie był fakt, że w większości szuflad mogłem znaleźć puszki Red Bulla - pełne, oryginalnie zapakowane. Rany, a tak mi się chciało pić (gorąco, a ja na rowerze, pod wiatr), ale nie było kogo poprosić o łyka, więc obszedłem się smakiem. Schowki na "dodawacze skrzydeł" bardzo mi poprawiły humor. Dzięki za kesza!