2015-06-16 14:30 Dombie (1928) - Znaleziona
Po odnalezieniu filarów uznaliśmy z Werroną zgodnie, że trzeba się cokolwiek wzmocnić i pożywić i postanowiliśmy znaleźć jakiś czynny lokal gastronomiczny. Jak się rychło okazało jedynym takowym była restauracja w hotelu Royal (choć może słabo szukaliśmy). Początkowo mieliśmy pewne obawy, czy naznaczeni odorem i śladami ropy będącymi pamiątką po pewnym zbiorniku, nie zostaniemy grzecznie poproszeni o spadówkę, ale kiedy ujrzeliśmy, że na eleganckim hotelowym trawniku pożywiają się i wypróżniają miejscowe rumaki stwierdziliśmy, że może nie będzie tak źle. I faktycznie nie było - nie poproszono nas ani o to, żebyśmy sobie poszli precz, ani o to, żebyśmy poszli śladami rumaków (na co byliśmy jak najbardziej gotowi). Za to poczęstowano nas dobrym mniam-mniam i herbatką, przy której rozmawialiśmy sobie o zawiłościach tego świata...
A zaraz potem ruszyliśmy w dalszą trasę, której początek miał miejsce w tym zakątku modlińskiej twierdzy. W kategoriach dostępności miejsce okazało się znacznie bardziej łaskawe niż 3,0, ale to pewnie dlatego, że ostatnimi dniami nie padało tutaj zbyt wiele. Wyobrażam sobie, że większe zwilżenie nawierzchni sprawiłoby, że nasze - przepraszam za dosadność - dupy znacznie częściej lądowałyby na glebie . Na miejscu Werrona natychmiast wskoczyła do - jak stwierdziła - sarkofagu, po czym równie szybko stamtąd wyskoczyła stwierdzając, że gówno w środku znalazła. Okazało się, że to nie była przenośnia, a przecież Lavinka ostrzegała, a i ja miałem wątpliwości. Potem trochę macaliśmy tu i tam i kiedy w końcu postanowiliśmy obudzić Matkę Założycielkę i poprosić o jakoweś wskazówki, moje bystre oczy namierzyły pozostałości sarkofagu.
Dopełniliśmy stosownych formalności, a następnie odbudowaliśmy sarkofag tak piękny, że nawet przez chwilę sam się zastanawiałem, czy w nim nie spocząć. Ale może na to jeszcze nie pora .
Dzięki za pokazanie kilometra w którym miesza się tyle wód!