Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy

 Wpisy do logu Montownia    {{found}} 94x {{not_found}} 1x {{log_note}} 6x Photo 74x Galeria  

1705513 2015-05-12 20:30 rekomendacja Dombie (user activity1928) - Znaleziona

Uskrzydlony adrenaliną wyprodukowaną dzięki bliskiemu spotkaniu z Samotną Panią w Zatoce oraz pozytywnymi wibracjami wywołanymi szybko bijącym serduszkiem pewnego jeża wkroczyłem po raz pierwszy tego wieczora w czeluście gdyńskich podziemi.

Do wnętrza Montowni zajrzałem po raz pierwszy we wrześniu poprzedniego roku, kiedy odbywała się pierwsza runda moich zmagań z tą ścieżką. Wtedy byłem już bardzo zmęczony i mimo zachęt Lady Moon powiedziałem pas, dodając jednak, że właśnie to spojrzenie w głąb będzie mnie motywować do szybkiego powrotu. Nie nastąpił on może szybko, ale kiedy już nastąpił okazał się skuteczny.

Tu także nieocenionym wsparciem okazał się Mamut i jego spokój oraz pewność. Może właśnie dzięki temu zejście do podziemi okazało się prostsze niż się początkowo spodziewałem. Kiedy patrzy się z góry w niespecjalnie dobrze oświetloną przestrzeń trochę zmieniają się proporcje. Zdumiało mnie więc, kiedy spodziewałem się, że muszę jeszcze pokonać przynajmniej 5-6 szczebli linowej drabinki, a zamiast tego dotknąłem poziomu Montowni.

A potem było już penetrowanie tego niezwykłego obiektu. Szkoda oczywiście, że jest tu tyle śmieci. Może niektórzy uważają, że są one klimatyczne, ale ja nie podzielam tego poglądu. Jestem pewien, że bez śmieci to miejsce robiłoby jeszcze większe wrażenie (i przekonała mnie o tym wizyta w innym miejscu tego wieczora). Jednak nawet śmieci nie zmniejszają niesamowitego wrażenia, jakie wywołuje Montownia. W pewnym momencie człowiek zaczyna się czuć jak w tajemniczym labiryncie, choć przecież nie ma tu plątaniny korytarzy, wnęk i zakrętów. A już po chwili pojawia się inny pomysł - że to nie labirynt, a jakiś gabinet luster zwielokrotniający w nieskończoność ten sam motyw. I ma się wrażenie, że można by tu krążyć do końca świata...

Ale przecież w planie były następne miejsca, dlatego w końcu poszukaliśmy samego kesza. Nie trwało to ani długo, ani krótko. Ot tyle, by nie utracić cierpliwości, a z drugiej strony nie pomyśleć sobie, że to łatwizna.

W keszu znajduję kreta, którego zabieram, zostawiając w jego miejsce innego. Eghhhh... Tak mi się przynajmniej wydawało, że go zabieram, ale w roztargnieniu (a może oczarowaniu) zamiast schować zabranego kreta do pudełka, położyłem go sobie na kolanie by jeszcze wpisać się do dziennika. A potem po prostu wstałem, a kret niepostrzeżenie zsunął się między kawałki gruzu i cegieł. Dopiero kiedy wydostaliśmy się z Mamutem z powrotem na powierzchnię i mieliśmy już maskować wejście do obiektu uświadomiłem sobie, co się stało. Wiedziałem, że kret musi leżeć gdzieś koło ukrytego kesza i pomyślałem, że po prostu napiszę o tym w logu, ale Mamut z cierpliwym uśmiechem powiedział, że po prostu tam wróci i go przyniesie... Dzięki przyjacielu!

A Tobie, Lady Moon, dziękuję za pokazanie tego niezwykłego miejsca! Rekomendacja bez cienia wątpliwości, choć najlepsze i tak było dopiero przed nami!!!

Obrazki do tego wpisu:
Jeż spotkany w drodze do Montowni
Jeż spotkany w drodze do Montowni
Dombie w podziemnym labiryncie...
Dombie w podziemnym labiryncie...