Wpisy do logu Samotna Pani Grozy czyli Torpedowaffenplatz Hexengrund 29x 1x 8x 21x Galeria
2015-05-12 20:00 Dombie (1928) - Komentarz
Po 248 dniach oczekiwania ponownie staję na plaży vis-à-vis Samotnej Pani Grozy. Dziś jednak podejmę próbę jej zdobycia! Przyjeżdżam do Gdyni prosto z pracy wstępując po drodze po Lady Moon, która będzie mi kibicować z brzegu. Właściwie powinienem napisać "nam" a nie "mi", ponieważ w zdobyciu Torpedowni pomagać mi będzie Mamut, wcielający się w rolę Charona. Nie ulega wątpliwości, że bez jego pomocy moje szanse na sukces byłyby znikome. Z nim zadanie to staje się wykonalne .
Przybywamy na plażę, gdzie Mamut czeka już z dmuchanym kajakiem dwuosobowym. Szybko zauważam, że kajak przewidziany jest na dwie osoby o normalnych gabarytach. Ja razem z butami niemal wypełniam cały ten limit... Ups... Mój strach przed tym keszem, który do tej pory miał charakter mobilizującego-strachu-zdroworozsądkowego-zapobiegającego-niepotrzebnej-brawurze teraz ustępuje na mgnienie oka strachowi-lekko-panicznemu. Mamut uspokaja mnie jednak i ten tryb naszej współpracy pojawi się jeszcze wiele razy dzisiejszego wieczora...
Pogoda jest... hmmm... średnia... Trochę wieje, a niebo zwiastuje deszcz. Może nie za chwilę, ani za 5 minut, ale tak koło... 21 (a więc prognozę pogody Mamut też sprawdził ). Po chwili luźnej rozmowy mówię: - Jestem gotów - ruszajmy!
Wsiadam do kajaka i od razu czuję, jak mój tyłek zagłębia się chyba-trochę-bardziej-niż-powinien. Dziwne uczucie. Ruszamy. Początek jest dość gładki. Co prawda szybko do kajaka wpada trochę wody (głównie z mojego niezgrabnego wiosłowania), a woda - jak to woda - spływa w całości dokładnie w miejsce gdzie zagłębia się mój wielki tyłek, ale zupełni mi to nie przeszkadza. Im dalej od brzegu tym wiatr staje się bardziej odczuwalny, a fale nieco wyższe. Ku mojemu zaskoczeniu nasz pojazd radzi sobie z tym doskonale. W dużej mierze jest to zasługa umiejętnego sterowania nim przez Mamuta, ale też sam kajak jest tak skonstruowany, że bardzo elastycznie przyjmuje na klatę kolejne górki i dołki. Kiedy mijamy falochron sytuacja staje się trochę trudniejsza. Wydaje się również, że po prostu wiatr wieje teraz coraz silniej. W pewnym momencie okazuje się, że nie uda nam się przebić przez niego i dopłynąć do Pani Grozy od właściwej strony. Jesteśmy już bardzo blisko i w pewnym momencie większa fala i silniejszy podmuch zapędzają nas w miejsce, które wciąga nas do wnętrza Torpedowni. A tam wszystko tańczy i kipi. Nie jest to żaden straszny sztorm, ale nierównomierne szkwaliki dają się nam porządnie we znaki. Staramy się ciągle dotrzeć do miejsca, w którym możliwe jest bezpieczne wejście na obiekt, ale stopniowo ściąga nas w kierunku dość paskudnie wyglądającego niskiego przesmyku pod południową częścią Torpedowni. To co tam widzę nie wygląda dobrze. momentami poziom wody dotyka stropu tego przesmyku, a w chwilę potem obniża się tak, że odległość ta wynosi nawet i dwa metry. Moja wyobraźnia już widzi jak wpadamy w ten tunelik i po chwili dociska nas do jego stropu w wyniku czego lądujemy pod wodą. Właśnie kiedy chcę odważyć się powiedzieć Mamutowi, że może lepiej odpuścić, on sam mówi do mnie: - Paweł, przepraszam ale odpuszczamy. To zbyt ryzykowne. -
A ja po tych słowach znowu czuję się bezpieczniej, bo wiem, że towarzyszy mi odpowiedzialny kolega, który panuje nad sytuacją. I choć jeszcze musimy wyrwać się z wnętrza Torpedowni no i dopłynąć do brzegu wiem, że tak się stanie. I faktycznie tak się stało. Dzięki Ci Mamut za tę próbę. Mimo, że kesz pozostał niezdobyty, dla mnie jest to olbrzymi sukces i wielka przygoda. Dziś co prawda tylko dotknąłem Panią Grozy, ale obiecuję jej i sobie: - I'll be back!