Podjechałem koło 23.30 i muszę przyznać, że solo o tej porze nie czułem sie tam najlepiej, tym bardziej, że w okolicy punktu zero, dwóch kolesi delektowalo się napojami typu Alpageon de la Patik (może to Ci sami co wydoili kesza?). Wrócę w środę w mocniejszym składzie (C&C).