To było trzecie podejście, tym razem sama, nikt nie poganiał ;), rower leży, a ja szukam
... Tak szukam i coś nie halo ... jeszcze raz na kompas, no i w końcu właściwy azymut ... ale dalej ja ślepa czy co ... no i już miałam iść, już smutek i takie tam i ooooo ooooo :), mam mam i podskoki radości :D! Dobrze, że ludzi nie było, nikt - chyba
nie obserwował mojego hasania
heh dzięki ryba - fajny kesz :)!