Wpisy do logu John Rambo 35x 0x 6x 4x Galeria
2015-03-28 18:10 Niflhel (841) - Znaleziona
To miała być kolejna szara sobota w moim nędznym życiu... Dzień wcześniej wracałem lekko mylącym krokiem spod monopolowego, kiedy to zadzwonił do mnie pułkownik i powitał mnie takimi oto słowami:
"Nifl, ju'w gat misjon tu du. Aj nit ju tumorą. Itz wery importend."
Odpowiedziałem wymownie "Ok" po czym włożyłem dwa palce do gardła, żeby wyrzucić świeżą dawkę trucizny, która toczyła mój organizm od dobrych dwóch miesięcy. Następnie wróciłem do swojego zapuszczonego mieszkania, zgoliłem moje długie do ramion włosy oraz niewiele krótszą brodę i zacząłem ćwiczyć, aby rozruszać rozleniwione i zastałe ciało...
Następnego dnia o wyznaczonej godzinie spotkałem się na miejscu ze starym kompanem Olo74_Lilalu.
"Dobrze Cię widzieć" - powiedziałem
"Nifl, dawnośmy razem nie brali udziału w misji. Pora skopać d... kilku kitajcom." - rzucił mi w odpowiedzi
"Myślałem, że już nigdy tego od Ciebie nie usłyszę." - odrzekłem, po czym Olo zabrał się za sprawdzanie stanu karabinu, a ja przysiadłem do swojego łuku i kompletu strzał...
Godzinę później zameldowaliśmy się na płycie lotniska i po krótkiej odprawie, brzmiącej jak pożegnanie, wsiedliśmy do helikoptera... Transport i zrzut na ustalone miejsce odbył się bez problemów. Olo wskazał mi miejsce pierwszego posterunku Vietkongu.
4 zdjąłem bez problemu, ale do tej pory nie wiem co mnie podkusiło aby strzelać do tego koguta... Może jakieś złe wspomnienia z przeszłości, a może po prostu miałem ochotę na rosół?
Enyłej, wróg wiedział już o naszej obecności i musieliśmy jak najszybciej urządzić jakąś zasadzkę na tych skośnych terrorystów. Olo ciągnął seriami z góry, a ja ukryty pod powierzchnią wyłapywałem z zaskoczenia pojedynczych bojowników...
"Olo! Nie możemy się tak bawić w nieskończoność! Biegniemy do głównego celu!" - krzyknąłem
"Ok, tylko jeszcze tych 17-tu i obiecuję, że do Ciebie dołączę" - usłyszałem
20 minut później osiągnęliśmy główny cel i przystąpiliśmy do ewakuacji. Oczywiście zabezpieczyłem nasz odwrót, jednak nie do końca byłem przekonany czy pomysł wypali.
Wypalił aż za bardzo... Kolejny kogut poległ, a ja dostałem w głowę skrzydełkiem... No cóż... Nikt nie powiedział, że życie komandosa-rezerwisty jest proste...
Po dotarciu na finałowe kordy pozostało nam zdobyć dokumentację i przyznam szczerze, że to chyba była najgorsza część misji...
"Przecież nie jestem cholernym księgowym, żeby się bawić papierkami!" - krzyczałem zdenerwowany.
Całe szczęście dokumenty udało się zdobyć przed zmrokiem, dzięki czemu można było spokojnie wracać do domu...
A tam wiadomo...
Poranek... Ubrać się... I w drogę na przeciwległą stronę ulicy po drugą połówkę...
Skrzynka absolutnie niesamowita, bezsporne kredo łódzkiego OC, niezaprzeczalne MUSISZMIEĆ w swojej kolekcji zdobytych skrzynek. yoshio dzięki za fantastycznego kesza i Olo dzięki za towarzystwo. Jakby się dało, to bym dał z 5x . Czekam na więcej tego typu pomysłów i pozdrawiam.