Kiedy towarzystwo zagadało się (w końcu to pierwszy nocny
keszing od wielu tygodni) ktoś musiał pójść po kesza. Jak
zwykle trafiło na Marcina. Niestety ze względu na późną porę
zabudowania sakralne pooglądaliśmy sobie zza murów. I tutaj dwa
geokrety znalazły schronienie. Dzięki i pozdrowienia. Ania i
Marcin