Marios pilnował naszego futrzaka a my mogliśmy się zapuścić w świat rupieciarni. Trochę czasu nie było, żeby pozachwycać się gratami i pierdółkami tam powystawianymi, choć z daleka kilka perełek się dopatrzyłam. Keszyk po chwili namierzony a poszukiwaniom oprócz obecności założycielki towarzyszył śpiew szlagrów przez właściciela. Dzięki za odkrycie tej miejscówki