Kiedy jechaliśmy z Warki, znaki na drodze ostrzegały nas przed latajacymi, niezidentyfikowanymi obiektami. Gdy coś z nienacka śmignęło nam przed maską, by po chwili rozbłynsnąć za tylną szybą, wiedzielśmy że tego wieczoru nieprędko zajedziemy się w domu. Goniliśmy go przez kilkadziesiąt kilometrów. Nie wiedzialem, że cozowóz potrafi tak pruć. Nieco nas zmylił ale dopadliśmy go, gdy próbował wpełznąć do jamy...