Znaleziona razem z Lonley Planet. Chyba za setnym razem. Wcześniej ciągle ktoś sie kręcił albo nie było czasu. Dzisiaj poszło ekspresowo. Ktoś rezolutny oparł o tą dobudówkę materac od jakiejś wersalki. Dzięki mu za to, bo przez niezbyt imponujący wzrost nigdy nie mogłyśmy dosięgnąć tej szczeliny tuż przy dachu. Sprint po czeczonym materacu i pojemnik w ręce. Tyle, że po tym chwilowym triumfie okazało się, że nie mamy długopisu i byłyśmy zmuszone do wizyty w kiosku. Po drodze odhaczyłyśmy jeszcze Małą Bramę.
To miejsce jest świetne. Pewnie jeszcze wiele razy tam wrócę... Miło było :)