Mam jakiegoś pecha do tej skrzynki. Za pierwszym razem, w środę, w ulewnym deszczu nie było jak podjąć, bo opodal w krzaczkach pan robił coś ekhm,pachnącego_inaczej. A dziś trafiłam na liściobranie i już myślałam,że po keszu. Ale jednak nie, maszyna do zbierania liści minęła go o pół metra może. Zabrałam by wymienić krety, wracam i... nieopodal usadowili się panowie od liści. Ugh. Jako że marzły mi paluchy, a panowie wydawali się nie za bardzo chętni do ruszenia się - zabrałam do domu, bo i worek się drze, to wymienię i kreciki pomacam
Jutro w ciągu dnia odwiozę na miejsce i chyba zakopię bliżej krzaczka, bo teraz była prawie na widoku. Cud ją uratował.<br />
<br />
out/in: 3 krety/3krety (zaraz pologuję)