A tak sobie pomyślałem: co ma gnić w moim plecaku, jak się może wietrzyć: jest tam, gdzie go zostawił czarkowaty. Przynajmniej do mojego wyjazdu do Krakowa, czyli środowego wieczora. Więc jeśli ktoś z Warszawiaków chce go jeszcze zaatakować to proszę się częstować. Coby innym po skrzynach nie mieszać przypominam, że nazywam się nitsch