wdrapawszy się na ten niebotyczny szczyt kesza po krótkim niuchaniu odnaleźliśmy. Zaiste, piękneż muszą być widoki z tego miejsca w dzień pogodny, niestety, nam nie dane było tego doświadczyć. Tak więc pozostawiwszy swe czwarte imiona w księdze logbookiem zwanej, skrzynkę otuliwszy dodatkowym ubrankiem (a co, słoty idą) znów matce ziemi w opiekę powierzyliśmy.