Wpisy do logu Machiny Woyenne 50x 1x 8x 4x Galeria
2014-05-04 19:39 polcia&szymaneq (4987) - Znaleziona
Nie mamy zielonego pojęcia od czego zacząć. Ta skrzynka jest po prostu fenomenalna! Nie mamy wątpliwości, że jest to jeden z najlepszych keszy jaki do tej pory udało się nam znaleźć w całej 3-letniej karierze. Miejsce, w którym ukryto skrzynkę, jest po prostu magiczne. Ludzie, którzy pracują w forcie są pasjonatami, którzy kochają swoją pracę i z olbrzymią ciekawością opowiadają o tych maszynach. Zabawę w grodzie zaczęliśmy od oglądania wszystkiego, co się w nim znajduje. Lataliśmy z Mieszkiem i Dezerterami jak szaleni od jednego eksponatu do drugiego. Z tego podniecenia rozpoczęliśmy nawet balistę naciągać, gdy tu nagle podbiega do nas syn właścicielki i upomina, że z balisty to tylko za przyzwoleniem i opłatą. Nie wiele trzeba było nas namawiać. Rozpoczęliśmy procedurę przygotowawczą do strzału. Obowiązki szybko zostały podzielone między całą załogę. Na naciągaczy zostały oddelegowane kobiety - Polcia i Dezerterowa, ładownikiem został Dezerter, a zwalniaczem Szymaneq. Niestety w tarczę nie trafiliśmy, ale to wina naszego dozorcy, który nie pozwolił nam zmienić pochylenia balisty. Buuu... Po strzale w myśl III zasady dynamiki Newtona - kto wystrzeli ten popier*** musiałem po bełta biegać. Ale najlepsze było przed nami. Czekał nas niezapomniany strzał z Trebuszy!!! Czaicie??? Strzelaliśmy z pełnowymiarowej trebuszy. Podczas działań przygotowawczych syn właścicielki opowiedział nam niesamowitą historię o tym jak Polacy atakowali zamek Karlstein. Oblężenie trwało bardzo długo, a Polacy zdecydowali się na niestandardowe użycie trebuszy. Król nakazał wkopanie w ziemie wielkich koszy, do których każdy żołnierz musiał się wypróżniać. Po napełnieniu kosz doczepiano do trebuszy i strzelano w zamek. Ponieważ zawartość była częściowo płynna gówno rozbryzgiwało się częściowo po obozie, a częściowo na terenie zamku. Wszyscy na froncie pochorowali się, a historia głosi, że od tego czasu Czesi nie przepadają za Polakami. Po takiej opowieści aż miło się przy tej machinie pracowało. Naciągnięcie jej zajęło trochę czasu, bo wymaga to sporej siły. W końcu się udało! I mogliśmy strzelać. Nastąpiło odliczanie: trzy, dwa, jeden, sława i grupowo zwolniliśmy rygiel. Widok niesamowity!!! Coś pięknego!!! Na koniec przygody w grodzie zaczęliśmy się przebierać w stroje z tamtej epoki - miecze, tarcze, hełmy. Tylko Polcia biedactwo nie miała nic oprócz toporka. Pani właścicielka szybko przyniosła jej wianek i tak o to powstała wojownicza panna młoda.
Dziękujemy za wspaniałą zabawę, genialnego kesza i multum śmiechu!!!