Znaleziona podczas spaceru po fortach z psem tropiącym, który tropił wszystko co popadnie. Raz nawet chciał pobiec na drugą stronę rzeczki, bo coś tam wypatrzył, a że mostka nie było w pobliżu to popłynął, chociaż w połowie dystansu zawrócił. I tak mieliśmy już mokrego psa tropiącego... Musieliśmy się też nieco spieszyć, bo aparat ledwo zipiał, ale na szczęście jakoś przeżyl i zdechł dopiero przy wyciąganiu kesza.