2014-04-17 18:02
destick
(
598)
- Znaleziona
Wyprawa zaplanowana już wcześniej, ale daliśmy eliksirowi chwilę na zdobycie FTFa ;)
Dziś rano podjechałem do Decathlonu i specjalnie na potrzeby kesza zakupiłem 10m liny. Około godziny 16.30 wpakowałem do samochodu Hanię, Muminka i Freda - wyruszyliśmy moim malutkim keszowozikiem na podbój montowni.
Muszę przyznać, że wcale nie było to wszystko takie łatwe. Podziw dla eliksira, że dał radę to sam, no cóż...
Po przywiązaniu liny do drzewa szybko wleciałem na dół, przy okazji niemiłosiernie parząc sobie ręce o linę...będąc już w środku zauważyłem, że wcale nie wybraliśmy otworu, z którego najłatwiej podjąć kesza. Po około 15 minutach oczekiwania dołączył do mnie muminek95 i HaniaS. Freda zostawiliśmy na górze, co by nam pomógł wyjść.
Keszyna odnaleziona szybko, szkoda że bez certyfikatu dla drugiego znalazcy ;(. Bardzo ładny logbook! Zwiedziliśmy, porobiliśmy zdjęcia i rozpoczęliśmy proces opuszczania pomieszczenia. Genialny Fred z drugiej liny stworzył coś na kształt uprzęży, dzięki czemu on ciągnął mnie w górą, a mumin wypychał od dołu. Niestety zaklinowałem się o wylot komina aparatem (który miał wyładowaną baterię swoją drogą...)...na szczęscie towarzyszom z dołu udało się jakoś odpiąć pasek i po dwóch minutach wiszenia na tej piekielnej linie jakoś się udało. Mumina (który piórkiem nie jest) wyciągnęliśmy już bez najmniejszego problemu. Gdy byliśmy w trójkę na powierzchni, na eksplorację wysłaliśmy Freda - pozwiedzał chwilę z Hanią i dzięki pomocy mojej i Mumina obydwoje bezpiecznie opuścili podziemia
Bez zawahania przyznaję rekomendację. Samo miejsce choć mega interesujące ze względu na swoją historię to jednak mocno zapuszczone i zaśmiecone (ale to chyba norma w Polsce). Zaznaczam, że nawet gdyby pod spodem był tylko gruz, to za samą przygodę, za całą operację z linami (wchodzenie, wyciąganie, poparzone ręce, poranione kolana) i za wspaniałą okazję do takiej współpracy, zielony order po prostu się należy.