Dzisiaj, pomimo posylwestrowego zmęczenia, udaliśmy się z Amelką wieczorową porą, żeby jeszcze raz się zmierzyć z tym keszem. No i po uruchomieniu "kobiecej intuicyi" (oraz po podpowiedzi od niemena), się schyliło i się kesza w ręcach miało
. Dzięki.