Nie ma to jak zdobywać kesza w świetle smartfona i dogorywającej diodowej latareczki

. Po wyjściu z auta zauważyliśmy brzozę z pierwszego spoilera. Minęliśmy ją przekonani że idziemy dobrą drogą i udaliśmy się na kordy. I zastała nas tam noc... Szukaliśmy znaku na drzewie chyba z pół godziny błądząc w kółko. W końcu stwierdziliśmy że wracamy do auta. Po drodze jeszcze postój przy wspomnianej wczesniej brzozie i nagle olśnienie! Potem próba rozszyfrowania drugiego etapu. Pomocna okazała się niekoniecznie aktualna Vmapa. Poszukiwania finału odbywały się przy świetle smartfona, a role saperki pełniła drapaczka do szyb. Mimo to udało nas się znaleźć kesza i w dodatku załapaliśmy się na
FTF. Satysfakcja niesamowita

. Kesz jak najbardziej warty polecenia. Podjęto razem z ForgottenSilesia. Dzięki