Nareszcie dziada dorwaliśmy! Raz byliśmy tu przelotnie po ciemku. Potem za dnia dwa razy: raz króciutko, bo nas zmarznięta latorśl ponaglała, a raz długo i dość gruntownie. I NIC. A dziś po krótkim rozejrzeniu się, żeńska połowa nagle doznała olśnienia i ...
kesz naprawdę był pod krzaczkiem! Wielki ukłon za pomysłowość, maskowanie i całokształt. Niestety brak nam dziś gwiazdek. Dzięki!!!