Ciężko było się zmotywować do ruszenia się dziś z łóżka. Poprzedniej nocy wyszliśmy z kamaratem dopiero około 4 w nocy z szynku. A rano wspomnienie poprzedniej nocy nadal było dosyć "wyraźne"
A w dodatku jeszcze nowa skrzynka! No i jak tu się nie ruszyć z domu? Jak się okazało, jazda na rowerze nieco zminimalizowała ból głowy. Nie chciało mi się później już ruszać z tej ławki. I pewnie nadal bym tam siedział gdyby nie to, że prognozy nie przewidują powrotu lata. Co było mi robić...
Dzięki za zmotywowanie do walki z ciężkimi powiekami o dwunastej rano :D