Krótka, aczkolwiek przyjemna przejażdżka rowerem po Wasilkowie w poszukiwaniu liczb do kesza. Z pierwszym miejscem poszło gładko i sprawnie. Boisko też było łatwe do zrachowania, ale polecam liczenie jednak słupków niż pieńków, bo tych ostatnich jakoś jakby ciut mało chyba jest. Ostatni cmentarz, no cóż... Picie na grobach czyichkolwiek to jednak trochę nieelegencka rozrywka... Gdyby jeszcze tylko pili, a darowali sobie rozwalanie zadbanego otoczenia.
Co do samej skrzynki, to zeszło mi się trochę na jej znalezieniu. W końcu gdy już obszukałem niemal wszystkie zakamarki, wpadłem na pomysł podkopania w miejscu, gdzie oparłem rower. No i to było to

Skrzynka zacna... Nie upiłem łyka, bo miałem własny napój rozweselający. W środku bez zarzutów.
Dzięki za kesza.