na koniec keszerskiego wieczoru. W okolicy kiedyś, za dzieciaka, mieliśmy z kumplami przygodę z ówczesnym właścicielem ogródka. Straszył on wiatrówką dzieciaki wjeżdżające sankami w jego ogrodzenie
Co i tak było nie do uniknięcia jak się rozpędzało z samej góry
Dzięki za kesza!