To długa historia....Pierwsze podejście - z przyczyn niezależnych nie udało się ustalić kordów. Postanowiłam poszukać kolejnego etapu nieco intuicyjnie, ale nic z tego nie wyszło(jak sie dziś okazało, nosa miałam i szukałam tam gdzie trzeba, ale za mało skutecznie). Dziś wracając z dłuzszej przejażdżki na deser zaserwowałam więc sobie FTF-a. Pierwszy, drugi etap- no może dla niektórych będą nieco trudne, ale dla mnie spoko. Powiem tylko może, że rower to bardzo przydatna rzecz jak nóg brakuje
FINAŁ- cóż jak rozszyfrowałam co trzeba i wrzuciłam w "garniera" to kierunek był mniej więcej na to wieeeelkie coś. Było tak wielkie i piękne, że byłam absolutnie pewna, że o to chodzi. Nie sprawdzając dalej współrzędnych poleciałam przez chaszcze...
Znam dobrze możliwośći Ojca Założyciela, jest przecież autorem mojej ulubionej skrzynki
OP3404. Tak więc po przeszukaniu dolnych partii rozpoczęłam mozolną i trudną wspinaczkę..u szczytu wysłałam do założyciela sms (zabiję Cię, czy coś takiego
), ale była to przecież nieistniejąca godzina poranna więc Meteora też jeszcze nie było na świecie...
Po półgodzinnym przeszukiwaniu zeszłam zrezygnowana na dół i spojrzałam na kordy w "garnierze"...no i sie znalazło!
Bardzo dziękuję za kesza!
Ostatnio edytowany 2013-11-07 10:25:13 przez użytkownika Werrona - w całości zmieniany 2 razy.
Obrazki do tego wpisu:w połowie drogi na "szczyty"