Byłam tam chyba 2 razy - albo jakiś facet się zainteresował czemu się tak gapię na ten budynek (sic! Co to, gapić się nie można?) albo psy zza sąsiedniego ogrodzenia ujadały jak szalone.
Dziś stwierdziłam, że dosyć tego - jak się będę tak czaić jak wrona w pokrzywach to nic z tego nie będzie. Olałam ujadające psy i stwierdziłam, że w biały dzień ludzie obok są zajeci pracą i nie będą się gapić na dach
Dość straceńcza decyzja biorąc pod uwagę, że miałam na sobie czerwoną bluzę widoczną chyba z kilometra
Wejście w tej chwili jest całkowicie bezproblemowe - od mojej ostatniej bytności w tym miejscu zniknął fragment ogrodzenia.
Pozwiedzałam na spokojnie cały budynek a potem hyc-hyc po skrzynkę. Miejscówka na skrzynkę bardzo fajna - dzięki niej można popodziwiać panoramę.
Dzięki za klimatyczną miejscówkę.
Przed budynkiem jest krzyż z tabliczką imienną. Czyżby jakaś bójka za czasów "świetności" klubu?