Nieogarnięty spontan okołomszczonowski z rommyrafem u boku. Czyli mniej więcej setna wyprawa w te okolice
Najpierw podjechaliśmy do sklepu w celu zaopatrzenia się w śniadanie Jak się później okazało, pewne składniki śniadania zdecydowanie stworzyły dość interesujacy klimat dzisiejszej wycieczki
. Na sklepowym parkingu rommyraf usilował wydłubać uszczelki z "malucha" (mnie nie pytajcie - ja nic nie widziałam, nic nie wiem
). W okolicy "czerwońca" straszny tłok - mnóstwo zaparkowanych samochodów i "rozkraczony" tir z dłubiacym w nim zdesperowanym kierowcą. Skrzynka wymacana przez rommyrafa. Faktycznie w środku tylko karteluszek. Zgapiliśmy się i nie dorzuciliśmy logbooka
A mi się to poetyckie skojarzenie bardzo podoba - może warto kontynuować te poetyckie dokonania?