Kesz był ukoronowaniem dzisiejszego długiego, porannego (niektórzy powiedzieliby, że nocnego
) rowerowania.
Nie wiem dlaczego "mój" niebieski pociag dziś tędy nie jechał? Może byłam później? Kulturalnie by było zatem, gdyby poczekał
Ponieważ na S-Ł -ce z reguły spodziewasz się długich i hałaśliwych składów towarowych (słyszalnych z naprawdę dużych odległości) to nie wyczuwając głośnego "łupania" w tory stałam sobie na 1 punkcie pomiarowym ( tym z dwoma) rozkosznie, na środku torowiska. W ten sposób dałam samotnej lokomotywie szanse za zrobienie ze mnie naleśnika. Na szczęście w ostatniej chwili motorniczy zmienił zdanie (po co rozjeżdżać takie chude kości - to trochę jak przejechać padalca - pożytku nie będzie żadnego) i głośno zakomunikował swoje przybycie.
Finał - w zasadzie gdybym dziś podjechała z drugiej strony to pewnie spróbowałabym "na Wallsona"
. Ale i tak sobie troszkę poszukałam...ach ten zapach "kolejowy"...
Dzięki za udany poranek!
Obrazki do tego wpisu:spojler- te pomidory rosły koło skrzynki :)