Kiedyś byliśmy tu razem z Brym i szukając zgodnie z podpowiedzią wówczas kesza nie znaleźliśmy. Potem udało się go wymacać Brym w czasie samodzielnej wycieczki w odległości nieco dalszej od muru. Dziś keszowaliśmy ponownie razem po okolicy, więc zapadła decyzja że podjedziemy i tutaj, aby ten punkt znikł z mojej mapy. Po lekturze ostatnich logów, stwierdziliśmy, że trzeba to załatwić z biegu, bo przecież nikt nie może nas złapać przy keszu.

Woreczek w który zapakowany jest kesz rozpręża się, więc keszynka od razu prawie z biegu wpadła do ręki. Zwialiśmy migiem rowerami w zakamarek sąsiedniej ulicy i poza kamerami dokonałem spokojnego wpisu. Odłożenie przeprowadziłem podobną metodą na chwilowy postój rowerowy, a potem podjechaliśmy do sąsiedniego "Siedliska" próbując je dziś złupić. W czasie powrotu od tamtego kesza przystanąłem na moment, bo widzę, że woreczek znowu wylazł, więc zacząłem go poprawiać (dla maskowania byłoby lepiej jakby kitrało się tam tylko sam pojemnik). Brym jedzie rowerem w kierunku świateł, ale orientuje się, że się zatrzymałem, więc odwraca się i na mnie czeka. Z furtki posesji wychodzi zaś pan i kierując się w stronę świateł mija Brym. Poprawiłem kesza, aby jak najmniej wystawał i dojeżdżam do Brym. Stajemy na światłach a Brym mówi: "Słuchaj, widziałeś tego pana? On się do mnie śmiał. Nie uśmiechał, tylko normalnie śmiał od ucha do ucha. Oni o tym keszu muszą wiedzieć."

Zapewne jest więc tak jak napisał Żeliwna Pięść, że keszyk został odkryty w czasie prac ogrodowych. Ale jak widać właścicielom ogrodzenia on nie przeszkadza.

Jeśli zaglądają do internetowego logu, to chciałem za to podziękować. Dziękuję za kesz też Johnnemu, bo to niezła ciekawostka.