Zaraz po "Małej Szwajcarii" w Hucie Dłutowskiej udaliśmy się z kolegą (jeszcze skacowanym

) w poszukiwaniu tego właśnie keszyka. Dzięki GPS-owi poszło naprawdę gładko. Kolejne świetne, nieznanie dotychczas miejsce. Uwielbiam takie cmentarze. Niestety fragment worka wystawał ponad ściółkę. Podobne nagrobki, ale w dużo większej liczbie można spotkać na cmentarzu wojennym w Pawlikowacach. Do samochodu wracaliśmy spoceni, a ja zaliczyłem przy okazji jakiś krzaczek (coś na wzór dziadów), dzięki któremu wyglądałem jak po starciu z kaktusem

Dobrze, że przy próbie przeskakiwania nie wylądowałem w rzeczce

Bilans wyprawy:
Kolejne super miejsce zaliczone i kolega wyleczony z kaca