Tym razem w kulisy geocachingu wtajemniczyłem skacowanego kolegę z pracy, którego wyciągnąłem siłą z domu i zabrałem po drodze do miejsca ukrycia skrzynki. W pobliskim sklepie zakupiłem mocnego browara, który oprócz świeżego leśnego powietrza i emocji związanych z poszukiwaniem skrzynki miał go w zupełności wyleczyć
Miejsce nieprawdoposobnie klimatyczne (jak zresztą pozostałe miejsca ukrycia skrzynek przez vulpeculę). Kiedy zobaczyliśmy domki, na początku obleciał nas strach i czekaliśmy na przygodę na miarę "blair witch project"
. Kolega kompletnie nie wiedział o co chodzi i miał dziwną minę
jak mu powiedziałem, że koło drzewa w kształcie trzech palców będziemy szukać wisielca. Natychmiast chciał zawrócić
Mnie się udało przeskoczyć rzeczkę (czasem przydaje się wzrost i długie nogi) , on natomiast przeszedł po przewalonym drzewie. Do momencia otwarcia skrzynki zobaczyć jego minę - po prostu bezcenne, zważywszy na to jaki dzisiejszego dnia panował upiorny wręcz klimat
Miejsce - bomba!