To pierwsze takie doświadczenie w naszej krótkiej keszerskiej karierze - dopiero zbliżaliśmy się do tego miejsca, a tu naszym oczom ukazało się tak bezczelne keszątko, że aż stanęliśmy jak wryci. Tłumy się przewalały, więc trzeba było się powstrzymać, choć łapki aż świerzbiły. Po godzinie (i po zgarnięciu dwóch innych keszy) wróciliśmy i myk - jest! Dziękujemy i wyciągamy gwiazdkę - poświeciła nam przy wpisie

P.S. LOGBOOK RZECZYWIŚCIE W KIEPSKIM STANIE