Taak, tę kapliczkę też przejechaliśmy
A można było zrobić drive-ina. A tak musiałem pedałować prawie 200 metrów do skrzynki. Oczywiście geokeszerskie szczęście nie trwało zbyt długo. Nie wiadomo skąd i kiedy pojawił się jakiś człowiek z teczką papierów w ręku i kręcił się nieopodal niejsca ukrycia. Ale nic to, Pen-y-Cat podejmowała skrzynkę a ja czyniłem działania maskująco-odrwacające uwagę. Dzięki za zabranie w to miejsce.