Projekt zdobywaliśmy na raty - najpierw miesiąc temu, ale wtedy z różnych powodów nie udało się podjąć trzech skrzynek... a poza tym na początku zapomnieliśmy o literkach i nie spisaliśmy ich też z trzech skrzynek.
Postanowiliśmy wrócić tu jesienią i terak korzystając z ładnej pogody, ponownie wsiedliśmy na rowery i tu przyjechaliśmy. Cudownie tu jest w taką Złotą Jesień, to był dobry pomysł, żeby właśnie teraz tu przyjechać :-)
Uzupełniliśmy braki, z wyjątkiem jednej literki, bo skrzynka zginęła... ale nic to, udało się wyliczyć kordy finałowe. Jak w domu eszcze podstawiłem dane cząstkowe, to jakieś głupoty mi wychodziły, teraz okazało się, że M zapisałem jako H (sprawdziłem teraz fotkę logbooka i myślę, że gdybym teraz spisywał, to ponownie bym zapisał jako H ;-)).
Idziemy do finału, a tam jakaś ekipa inwentaryzująca drzewa, na szczęście zaraz poszli w bok, namierzyliśmy skrzynkę, ale lavinka ogłosiła alarm "Uwaga, beza idzie!" No tak, jak para młoda ustawi się obok do zdjęć, to i my utkniemy tu na dłużej nie mogąc odłożyć skrzynki. Tak więc bardzo szybki wpis, szybka wymiana kretów (trzech kretów chyba nie było w skrzynce, ale mogliśmy przegapić) i chodu.
Obrazki do tego wpisu:Rozwałka z liczeniem kordów