Co, ja nie dojdę? Co prawda planowałam tę skrzynkę zimą znając okoliczności przyrody, ale ostatnio jakby mniej padało, może się uda. No i... prawie się udało. Jakieś 200m od skrzynki przypadkowo wdepnęłam nie tam gdzie trzeba i moja lewa kończyna pokryła się szlamem. To te buty. Zawsze jak w nich gdzies polezę, tak się kończy. Nawet dolne odcinki mają tak zczerniałe, że się nie da ich doprać. Drugą kończyne zamoczyłam mniej więcej tam, gdzie się kończy ślad Jacula. Pocieszające, że w wodzie umyła się pierwsza i w ten sposó obie wyglądały podobnie. Kiedy już utaplałam się po kostki, stwierdziłam że nie jest źle. Byleby nie zapaśc się po kolana albo głębiej. Technika chodzenia po zgiętej do ziemi trawie przyniosła zadawalające efekty.
Skrzynka była na wierzchu, pewnie jakiś zwierz wyciągnął. W skrzynce spotkałam zatroskanego mieszkańca bagien, co się dopytywał, dlaczego tak rzadko go ludzie odwiedzają. Przecież tu jest tak przyjemnie! Blisko natury! :)
Obrazki do tego wpisu:Chodzenie po bagnach wciąga! Okulary się przydały. żaden krzal mi już niestraszny ;)